WYSTAWA ONLINE
Kontakt ze światem
Paczki
Zgodnie z wydrukowanymi na karcie pocztowej przepisami, rodziny mogły przynosić paczki do obozu dla swoich krewnych w każdy wtorek w określonych godzinach od 9.00 do 11.00 lub od 14.00 do 16.00 i pozostawiały je w pomieszczeniu do tego przeznaczonym. Następnie natychmiast należało pospiesznie opuścić to miejsce. Zbyt długie przebywanie w okolicy obozu celem ewentualnego kontaktu z osadzonym grozić mogło aresztowaniem i pobiciem ze strony strażników obozowych. Do każdej paczki adresowanej imiennie należało dołączyć spis zawartości przedmiotów, sporządzony odręcznie ołówkiem zwykłym lub kopiowym.
Widok na teren obozu, w tle widoczny budynek, w którym mieścił się punkt przyjmowania paczek. Zdjęcie wykonane zaraz po likwidacji obozu przez Stefana Paszaka z okna budynku przy ul. Niezłomnych 1, marzec 1945 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie
„Głód panował w celi straszny. Pierwsze paczki żywnościowe zostały natychmiast zjedzone. Z tymi, którzy ich nie otrzymali, dzielono się. W efekcie połowa celi rozchorowała się z przejedzenia, ja również. Prawie każdy z nas otrzymał w paczkach czosnek i cebulę. Pomimo iż o cebulę nie pisałem, z wielką radością znalazłem w mojej paczce sporą torebkę cebuli i czosnku. Widać w Poznaniu wiedziano co potrzeba więźniom Fortu VII”.
Kazimierz Cichoński, Przez forteczną katorgę i poznańskie więzienie [w:] Pamiętniki ocalonych. Wspomnienia więźniów hitlerowskich miejsc kaźni w Wielkopolsce, oprac. Wojciech Jamroziak, Marian Olszewski, Poznań 1983, s. 118.
W paczce można było przynieść: żywność, bieliznę, lekarstwa, warzywa i owoce, środki higieny osobistej. Zakazane było przekazywanie alkoholu, papierosów oraz zdjęć. Każda paczka po dostarczeniu do obozu podlegała drobiazgowej kontroli. Zdarzało się, że po takim przeglądzie osadzony otrzymywał przesyłkę w formie szczątkowej – okradzioną przez załogę obozową. Franciszek Kaczmarek, więzień Fortu VII tak to wspominał: „Po odbiór paczek żywnościowych chodzono w towarzystwie strażnika pod główną bramę wjazdową. Odbywało się to w wyznaczonych dniach i godzinach. Paczki zabierano do kontroli. Podczas tego sprawdzania wykradano z nich takie produkty, jak: chleb, masło, smalec czy mięso, a więźniowie otrzymywali tylko gotowane, nie obrane ziemniaki”[1]. Zdarzało się, że z produktów stanowiących zawartość paczek żywnościowych przyrządzano więźniom posiłek, który rozdzielano w porze obiadowej.
Paczki żywnościowe, ograbione z żywności, odbierałyśmy co tydzień – przeważnie we wtorki. Niemcy wymagali, aby do każdej była dołączona kartka z danymi personalnymi więźnia. Była to dla nas dodatkowa informacja o najbliższych. Studiowałyśmy charakter pisma, po którym się orientowałyśmy, kto paczkę wysłał. A więc żył!
Próbowałyśmy też poinformować rodziny – przez osoby godne zaufania wychodzące na wolność (co zdarzało się niezwykle rzadko) – że żywność do nas nie dociera i że należy nam przysłać tylko stare, zniszczone rzeczy, bo dobrych nam nie oddają.
Aleksandra Bielerzewska, Przetrwanie było naszą życiową dewizą, [w:] Pamiętniki ocalonych. Wspomnienia więźniów hitlerowskich miejsc kaźni w Wielkopolsce, oprac. Wojciech Jamroziak, Marian Olszewski, Poznań 1983, s. 63.
[1] Franciszek Kaczmarek, Z fortowych przejść, [w:] Pamiętniki ocalonych. Wspomnienia więźniów hitlerowskich miejsc kaźni w Wielkopolsce, Wojciech Jamroziak, Marian Olszewski, Poznań 1983, s. 166–167.