Przejdź do treści

DOTACJE

Uprzejmie informujemy, że w związku z trwającą rozbudową Muzeum wystawa dotycząca obozów pracy przymusowej od dnia 9 czerwca 2025 r. będzie niedostępna do odwołania. Dostępna będzie wystawa poświęcona obozowi karno-śledczemu w Żabikowie oraz teren poobozowy. Godziny otwarcia Muzeum pozostają bez zmian.

Ewakuacja piesza

We wczesnych godzinach porannych (około godz. 5.00–6.00) komendantura obozu wydała rozkaz skontrolowania stanów osobowych. Jeszcze przed wymarszem rozdano niektórym więźniom odzież, buty i koce z magazynu depozytów. Zaczęło się szybkie formowanie kolumny ewakuacyjnej. Pierwsze rzędy składały się z grupy 50 kobiet – więźniarek politycznych, za nimi szły osadzone w baraku E (około 120 osób). Dalej podążała grupa 320 mężczyzn. Transportem ewakuacyjnym osobiście kierował komendant obozu i inspektor policji SS-Obersturmführer Hugo Dietze przy pomocy gestapowca, starszego asystenta kryminalnego Starka. Do kolumny ewakuacyjnej dołączono dwa wozy, na których znajdowały się walizki i rzeczy osobiste członków załogi obozowej, ciągnięte przez 50 wyznaczonych wcześniej więźniów. Według powojennych relacji uczestników tzw. marszu śmierci z Lenzingen do Sachsenhausen wiadomo, że ewakuowani więźniowie podzieleni byli na sekcje, liczące po około 30 osób. Nadzór nad każdą z nich sprawowali SS-mani wchodzący w skład załogi obozowej Żabikowa. Szli po obu stronach eskortowanych więźniów w odległości około 5 m. Uzbrojeni byli w karabiny i granaty ręczne. Więźniowie opuszczający w kolumnie ewakuacyjnej obóz byli świadkami przerażających wydarzeń. W płomieniach stał barak zwolnień i przyjęć. Makabryczne wrażenie wywoływały płonące zwłoki więźniów. W pamięci więźniów zapisał się dramatyczny incydent, kiedy to ojciec Krystyny Sznajder na rozkaz załogi obozowej musiał wrzucić w płomienie konającą córkę. Był to wstrząsający widok.  Kamień upamiętniający postój więźniów obozu w Żabikowie w Jeziorkach podczas marszu śmierci. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r. Grób na cmentarzu w Słupi, w którym pochowano ciała więźniów obozu w Żabikowie, zmarłych podczas postoju w Jeziorkach. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r.Kolumna marszowa wyruszyła ulicą Kotowo do skrzyżowania z ulicą Głogowską. Dalej szła przez Komorniki, Rosnówko, Stęszew i Rybojedzko. W godzinach południowych ewakuowani więźniowie dotarli do majątku w Jeziorkach. Tam w gospodarczych zabudowaniach dworskich (stodole) rozlokowano ich na pierwszy nocleg. Nad ranem 21 stycznia 1945 r. skierowano ich w kierunku Buku. Zaświadczenie Stanisława Materne, sołtysa wsi Rosnówko w okresie międzywojennym, w którym informował o śmierci podczas marszu w dniu 2 lutego 1945 r. Jana Mielocha, więźnia obozu w Żabikowie. Ze zbiorów rodziny MielochEwakuacja więźniów odbywała się w strasznych warunkach. Doskwierał im głód. Pragnienie gaszono śniegiem. Więźniowie wspominają, że wyżywienie w postaci zupy otrzymywali wyłącznie podczas postojów na nocleg. Podczas wędrówki panował silny mróz, a otrzymane odzienie nie chroniło ich przed zimowymi warunkami atmosferycznymi. Wielu spośród nich miało zniszczone lub przemoczone obuwie. Więźniowie każdego dnia pokonywali od 30 do 40 km. Wielokrotnie kierowano ich drogami mniej uczęszczanymi. Tych, którzy zatrzymywali się, odstawali od kolumny bądź też usiłowali zbiec, rozstrzeliwano. Kolumna marszowa przechodząc przez miejscowość Buk dotarła do Wojnowic. Świadkowie tego marszu podają, że widzieli grupę więźniów w liczbie około 400 osób prowadzoną przez miejscowość Wojnowice, gdzie prawdopodobnie wyznaczono kolejny nocleg. Rozlokowano ich w majątkowej stodole. Kilku spośród nich w nocy podjęło ucieczkę do pobliskiego lasu. Około 20 więźniów zwolniono. Następnego dnia marszu więźniowie minęli Opalenicę i dotarli do Nowego Tomyśla, gdzie przypuszczalnie był następny postój. Dalej trasa ewakuacji wiodła przez Sękowo, Jastrzębsko, Łomnicę, do której doszli późnym wieczorem 23 stycznia 1945 r. Wiadomo, że na kolejny nocleg wyznaczono dworskie zabudowania majątku należącego wówczas do Marii Schoepke. W Łomnicy zbudzono więźniów około godz. 4.00 nad ranem i wydano im rozkaz przygotowania się do drogi. Niektórzy więźniowie, wykorzystując nieuwagę pilnujących ich wachmanów, podjęli się ucieczki. Udało się im zbiec drugim wyjściem ze stodoły prowadzącym w stronę lasu – znaleźli oni schronienie u miejscowej ludności. W dniu 24 stycznia 1945 r. w okolicach wsi Łomnica rozstrzelano grupę 17 więźniów.  Groby znajdujące na cmentarzu w Łomnicy, w których pochowano dwoje nieznanych z imienia i nazwiska więźniów obozu w Żabikowie, zmarłych w trakcie marszu śmierci 23/24 stycznia 1945 r. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r. Pomnik upamiętniający więźniów obozu żabikowskiego, zamordowanych na drodze z Łomnicy do Trzciela w dniu 24 stycznia 1945 r. Fot. Michał Maćkowiak, 2014 r.Relacja byłej więźniarki Zofii Skirmunt-Młokosiewicz na temat ewakuacji obozu z Żabikowa do Sachsenhausen[1]   Coraz trudniej pokonywali ludzie-więźniowie kilometry wędrówki. Obuwie niedostosowane do marszów zaczęło ranić nogi i utrudniać posuwanie się naprzód. Z rezygnacją odchodzili na bok, bezwolni poddający się losowi. Padały strzały. Na własnej skórze odczułam ich okrutną rękę. Zatrzymałam się, by wyjąć gwóźdź w buciku, opuściłam szeregi. W pierwszym odruchu gestapowcy wyciągnęli broń chcąc strzelić do mnie, ale inni ze straży powstrzymali, wobec czego chwycili mię za kołnierz płaszcza, rzucając mię co parę kroków na ziemię przy akompaniamencie bicia i kopania, trwało to, aż nie dotarłam do mojej grupy, gdzie litościwe ręce moich towarzyszek niedoli pochwyciły i podtrzymały, aż nie doszłam do siebie. Poraniona noga od tej pory utrudniała mi ogromnie dalszy marsz, doprowadzając mnie do kompletnej apatii. Zdecydowałam się zakończyć tą tragiczną wędrówkę i zeszłam do rowu zrezygnowana i obojętna na wszystko. Gdy nagle podszedł do mnie chłopczyk w wieku lat może 14-tu, należący zapewne do grupy męskiej, pochwycił mnie pod rękę namawiając usilnie do dalszego marszu. Podniosłam oczy i zdrętwiałam, zdawało mi się, że to najmłodszy mój synek Ryś stoi przy mnie i prosi mnie, bym nie pozostawała w rowie narażając się na niechybną śmierć. Z trudem podźwignęłam się i podtrzymywana przez dziecko szłam dalej ku przeznaczeniu, ale wzmocniona na duszy i z chęcią przetrwania, mój mały wybawca doprowadził mnie aż do wieczornego postoju i znikł, więcej go nie widziałam.  Kolumna marszowa została skierowana drogą na Trzciel. W rejonie Zbąszynia dowództwo zwolniło około 100 kobiet (mających kategorię więźnia karnego). Dalej trasa marszu przebiega przez Torzym, Kunowice w kierunku Frankfurtu nad Odrą. Jeden z zaplanowanych przez dowództwo noclegów zorganizowano w opustoszałych barakach obozu, którego oficjalna nazwa brzmiała Arbeitserziehungslager „Oderblick” in Schwetig (Świecko). Więźniów tego obozu ewakuowano pieszo do Sachsenhausen w dniu 30 stycznia 1945 r. Tak więc wcześniej, nim pojawiła się tam kolumna „żabikowskich skazańców”. Kiedy ewakuowani dotarli do Frankfurtu nad Odrą, dla tego rejonu ogłoszony był najwyższy stopień alarmowy. Na obrzeżach miasta więźniowie zostali umieszczeni w dużym magazynie, dzięki czemu można było im przygotować posiłek. Przez Frankfurt kolumna ewakuacyjna przeszła bocznymi i wyludnionymi ulicami miasta. Skierowano ją w stronę Oranienburga, a trasa marszu śmierci prowadziła przez miejscowości: Müncheberg, Stausberg, Bernau, Frohnau. W czasie marszu co jakiś czas słychać było alarmy przeciwlotnicze. Brutalność i nerwowość załogi sięgała zenitu. Za pomocą batów i kolb karabinów eskorta narzucała tempo marszu. W wyniku dużego zmęczenia i wyczerpania więźniów dzienne przemarsze stawały się coraz krótsze – kolumna ewakuacyjna pokonywała odcinki od 10 do 15 km. Dowództwo zdecydowało się nawet na nocny marsz. Ewakuowani dotarli do obrzeży Berlina, gdzie na nocleg przydzielono im dwa pomieszczenia szkolne. Ostatecznie do Sachsenhausen przybyli 4 lutego 1945 r. o godz. 13.40.Więźniowie obozu w Żabikowie prowadzeni w tzw. marszu śmierci do KL Sachsenhausen w styczniu 1945 r.Feliks Konieczny, zastrzelony w czasie marszu ewakuacyjnego w okolicach Zbąszynia Zofia Adamczak-Karłowska, ewakuowana pieszo do KL Sachsenhausen. Zbiegła w czasie ewakuacji koło Frankfurtu nad Odrą. Wróciła do Poznania Roman Budka, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Po wojnie powrócił do Polski Jan Ciesielski, prawdopodobnie zastrzelony w czasie ewakuacji obozuStanisław Hildebrandt, zginął prawdopodobnie podczas ewakuacji obozu Ks. Kazimierz Kowalski, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Po wojnie powrócił do Polski. Fot. z 1967 r., ze zbiorów parafii pw. św. Jakuba w Żabnie koło Brodnicy Florian Krajewski, w Żabikowie przebywał do dnia ewakuacji obozu, ślad po nim zaginął Jean Majerus, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Stamtąd transportem wywieziony do KL Mauthausen ‒ podobóz Ebensee. Tam w dniu 6 maja 1945 r. wyzwolony przez armię amerykańską. Powrócił do LuksemburgaRoger Mergen, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Przeniesiony do KL Mauthausen. Zginął w 1945 r. w podobozie Ebensee Jeannot Peffer, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Przeniesiony do KL Mauthausen. Zmarł w 1945 r. po wyzwoleniu w Gusen Nicky Grashoff, ewakuowany pieszo do KL Sachsenhausen. Przeniesiony do KL Mauthausen. Zmarł w 1945 r. po wyzwoleniu w Gusen Ludwik Marciniak, prawdopodobnie zginął podczas ewakuacji obozuEdward Matecki, zginął podczas ewakuacji obozu Józef Nowak, osadzony w Żabikowie, ślad po nim zaginął Franciszek Żak, osadzony w Żabikowie, ślad po nim zaginął[1] AMMŻ, sygn. L/360.

Ewakuacja kolejowa więźniów obozu

Po skontrolowaniu składu osobowego więźniów uformowano kolumnę transportową liczącą od 400 do 450 osób. Około godz. 2.00 w nocy więźniowie opuścili obóz. Komendę nad ewakuowanymi przejął SS-Hauptscharführer Rudolf Heidrich. Pod eskortą esesmanów więźniów poprowadzono w kierunku stacji kolejowej w Luboniu. Zaraz po przekroczeniu bramy obozowej zastrzelony został więzień Kazimierz Młokosiewicz. W trakcie marszu zginął także Leon Bąbelek. W skład kolumny wchodzili więźniowie polityczni. Po przybyciu na stację kolejową załadowani zostali do trzech wagonów towarowych. Panował w nich ścisk, zaduch, więźniowie nie mieli możliwości poruszania się. W godzinach porannych około godz. 7.00 pociąg wiozący więźniów minął stację kolejową w Kościanie, kierując się w stronę Leszna i dalej Głogowa. W okolicach Głogowa pociąg zatrzymano na bocznicy. Z powodu trudnych warunków sanitarnych panujących podczas deportacji oraz braku wody i pożywienia, więźniowie tracili przytomność. Ostatecznie transport z ewakuowanymi z Żabikowa więźniami politycznymi na bocznicy obozu koncentracyjnego Sachsenhausen stanął w dniu 22 stycznia 1945 r. Po otwarciu wagonów wyjęto z nich 37 ciał więźniów, którzy zmarli podczas ewakuacji.Karta personalna Feliksa Lebeka, ur. 28 marca 1915 r., ewakuowanego transportem kolejowym z Żabikowa do KL Sachsenhausen. Ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej w WarszawieKarta personalna Bolesława Mocka, ur. 4 października 1919 r., ewakuowanego transportem kolejowym z Żabikowa do KL Sachsenhausen. Ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej w WarszawieKarta personalna Kazimierza Szczerkowskiego, ur. 29 listopada 1912 r., z widoczną na rewersie adnotacją wskazującą jako przyczynę osadzenia przynależność do Armii Krajowej, ewakuowanego transportem kolejowym z Żabikowa do KL Sachsenhausen. Ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej w WarszawieWięźniowie obozu w Żabikowie, deportowani do KL Sachsenhausen drogą kolejową w styczniu 1945 r. Ludwik Berus, ewakuowany koleją do KL Sachsenhausen, skąd przeniesiony został do KL Dachau. Po wojnie powrócił do Polski Antoni Szyjka, od czasu ewakuacji (transport kolejowy do KL Sachsenhausen) ślad po nim zaginął Maksymilian Ferlas, zmarł w KL Sachsenhausen po kilku dniach od przewiezienia ks. Bolesław Jordan, zginął podczas ewakuacji kolejowej do KL SachsenhausenKonrad Kolszewski, zamordowany podczas ewakuacji kolejowej obozu Józef Pasieka, ewakuowany koleją do KL Sachsenhausen. Ślad po nim zaginął ks. Jan Stachowiak, ewakuowany koleją do KL Sachsenhausen. Fot. ze zbiorów parafii pw. Niepokalanego Serca NMP i św. Mikołaja w Grabowie nad ProsnąZe wspomnień Franciszka Sayny, byłego więźnia, na temat ewakuacji kolejowej obozu karno-śledczego w Żabikowie w styczniu 1945 r.[1] Jako ostatnich wyprowadzono nas na plac obozu karnego przed komendanturę. Tam oczekiwali więźniowie pozostałych bloków obozu politycznego. Ustawiono nas w szeregi po 5 osób alfabetycznie według nazwisk i jeden Oberscharführer, którego nazwiska już nie pamiętam, przystąpił do sprawdzania nazwisk z kartoteką. Obóz karny był tej nocy już pusty, drzwi do poszczególnych baraków stały otworem. Zamknięty był natomiast znajdujący się przy dużej bramie wyjściowej duży bunkier. Opróżnione też już były baraki komendantury obozu, a z magazynów coś ładowano na samochody. Zaś teren obozu był usiany licznymi ogniskami, w których palono akta. Może około 2 do 3 w nocy dnia 22 stycznia 1945 r. [właść. data 20 stycznia 1945 r. – przyp. R.W.] wyprowadzono nas przy wściekłych krzykach, prawie biegiem w kierunku stacji w Luboniu. Zaraz po przekroczeniu bramy obozu został zastrzelony jeden kulawy więzień nazwiskiem Bąbelek[2], a chwilę potem drugi nazwiskiem Ciesielski[3], stary człowiek z zawodu leśnik. Na stacji w Luboniu wtłoczono paręset więźniów politycznych za pomocą bicia kolbami do trzech krytych wagonów towarowych (dwa 20 i jeden 30-tonowy) i wywieziono do obozu Sachsenhausen. Ze wspomnień Bolesława Mocka, byłego więźnia, na temat ewakuacji kolejowej obozu karno-śledczego w Żabikowie w styczniu 1945 r.[1] Nad ranem 23 stycznia otwarciu drzwi wagonu towarzyszyły wściekłe wrzaski esmanów. Byliśmy na bocznicy kolejowej obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wyskoczyliśmy i rzuciliśmy się do jedzenia śniegu w celu ugaszenia pragnienia. Śnieg w mgnieniu oka zniknął wokół wagonu. Nie reagowaliśmy na żadne rozkazy. Ta piekielna noc sprawiła, że w wagonie pozostało 30 trupów. Dwóch jeszcze odżyło w czasie przewożenia na wózkach do obozu. W transporcie tym zginął ks. Jordan[4], który przed wojną przez pewien okres czasu był wikarym w Kościanie.  Zaprowadzono nas do obozu, gdzie więźniowie Polscy wypytywali się odnośnie Żabikowa i sytuacji na froncie wschodnim. Po dwóch tygodniach dostali się do Sachsenhausen ci, którzy byli w górnej części obozu w Żabikowie[5]. 21 stycznia[6] wyprowadzili ich z obozu i pędzili pieszo. Mówili, że barak z chorymi został spalony.  [1] AMMŻ, sygn.: L/462.  [2] Leon Bąbelek, ur. 8 czerwca 1902 r. we Władysławowie (pow. Nowy Tomyśl). Aresztowany 9 listopada 1944 r. Osadzony w Żabikowie od 25 listopada 1944 r., nr obozowy: 20 386. Zwłoki rozpoznała żona Marta podczas ekshumacji 11 maja 1946 r. [3] Józef Ciesielski, ur. 1 lipca 1875 r., osadzony w obozie w Żabikowie 22 grudnia 1944 r., nr obozowy 21 029. Przebywał w baraku L. [4] Ks. Bolesław Jordan, ur. 30 marca 1899 r. w Grudziądzu, syn Józefa i Antoniny z d. Karczmarek. Święcenia kapłańskie uzyskał 22 grudnia 1922 r. Osadzony w Żabikowie 17 listopada 1944 r., nr obozowy: 20 233. [5] Chodzi o więźniów politycznych z Żabikowa. [6] W świetle faktów historycznych wiemy, że ewakuowano obóz w nocy z 19 na 20 stycznia 1945 r.

Likwidacja obozu żabikowskiego

Hasło do przygotowania ewakuacji Więzienia Policji Bezpieczeństwa i Wychowawczego Obozu Pracy Posen-Lenzingen zostało ogłoszone w piątek, 19 stycznia 1945 r. pomiędzy godziną 18.00 a 19.00. Przygotowania do ewakuacji więźniów rozpoczęto około godziny 20.00. Wtedy to załoga obozowa dokonała przeglądu cel barakowych, po czym nakazano natychmiastowo umieścić wszystkich chorych w baraku H. Spośród osadzonych w obozie wyznaczono 50-osobową grupę więźniów. Po otrzymaniu cywilnej odzieży skierowano ich do prac związanych z przygotowaniem ewakuacji. Wskazani więźniowie z kancelarii, biur administracyjnych i magazynu wynosili wszystkie dokumenty i akta obozowe, które składano w miejscu wskazanym przez gestapowców – obok baraku zwolnień i przyjęć. Gdy wszystkie dokumenty były już zgromadzone na placu, załoga obozowa podpaliła je. Około godziny 22.00 zarządzony został apel dla więźniów osadzonych w baraku H (z wyjątkiem cel H1 i H2), I oraz L. Do ustawionych na placu obozowym więźniów przemawiał wyższy rangą funkcjonariusz SS, prawdopodobnie komendant obozu Alfred Hugo Dietze, który oświadczył, że obóz musi być opróżniony i wszyscy zostaną ewakuowani w głąb Rzeszy. Według niektórych relacji byłych osadzonych w Żabikowie miejscem docelowym miał być obóz Schwetig (Świecko). Natomiast inni więźniowie podają w swoich zeznaniach, że celem marszu był Frankfurt nad Odrą. Dietze nakazał zachowanie całkowitego spokoju i poinformował, że ewakuacja przebiegać ma dwuetapowo. Dalszy rozwój wydarzeń miał bardzo dramatyczny przebieg. Strony ze spisu z księgi depozytów nowo przybyłych więźniów obozu z widoczną datą 19 stycznia 1945 r., tj. z ostatniego dnia funkcjonowania obozu, 1945 r. Ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej w WarszawieZe wspomnień Jana Dachtery, byłego więźnia, na temat ewakuacji kolejowej obozu karno-śledczego w Żabikowie w styczniu 1945 r.[1]   Tego dnia późnym wieczorem wszedł do naszego baraku nasz Raportführer i dał rozkaz, by ze wszystkimi swoimi rzeczami natychmiast stawić się na placu apelowym. Od przechodzącego obok „klucznika” dowiedziałem się szeptem, że Rosjanie są pod Gnieznem, a więc mamy ewakuację naszego obozu. Kiedy ustawiłem wszystkich w dwuszeregu „na baczność”[2] i podszedłem do niego, by złożyć raport, zapytał mnie jedynie, czy wszyscy się stawili? Na moją odpowiedź, że jednego brak, bo leży chory w baraku, kazał mi całość prowadzić przed gmach komendantury. On zaś udał się do naszego baraku i wkrótce słyszałem dwa strzały rewolwerowe i biedak ten już nie żył. Niestety jego nazwiska nie pamiętam.; Przed gmachem komendantury wszystkich wywołano alfabetycznie zgodnie z posiadaną przez nich kartoteką i tak musieliśmy się ustawić. Za parkanem widać było stosy palących się akt obozowych. Kiedy wszystkich wyczytano, również z innych baraków nastąpił wymarsz z obozu Żabikowo w kierunku Lubonia.W baraku zwolnień i przyjęć rozstrzelano więźniów politycznych. Ten sam los spotkał chorych i słabych przebywających w celi H1 (tj. w izbie chorych). Więźniowie skierowani do prac związanych z likwidacją obozu widzieli, jak gestapowcy wyciągali z izby chorych więźniów rozkazując im usiąść przodem do palącego się ogniska. Następnie wszystkich zamordowano. W dniu likwidacji obozu rozstrzelano także dezerterów z wojska niemieckiego osadzonych w celi H2, którzy stoczyli krótką potyczkę z załogą obozową. Ciała ich wszystkich nakazano więźniom wrzucić do palącego się ognia. Załoga obozowa niszcząc wszelkie ślady swojej zbrodniczej działalności polewała pozostałe baraki paliwem i podpalała je. Podłożono ogień także pod barak Abgangszelle, w którym złożono ciała rozstrzelanych więźniów politycznych. W likwidacji obozu udział brała oddelegowana do tego celu grupa około 20 esesmanów. Określano ją „grupą gestapo z Łodzi”. Zwęglone zwłoki więźniów zamordowanych w dniu likwidacji obozu w  Żabikowie w baraku zwolnień i przyjęć. Fot. Władysław Kinitz, 1945 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie Zgliszcza drewnianych baraków na terenie byłego obozu karno-śledczego w Żabikowie, które spłonęły w dniu likwidacji obozu. Fot. Władysław Kinitz, 1945 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w ŻabikowieOkoło północy z 19 na 20 stycznia 1945 r. zarządzono apel więźniów osadzonych w sektorze politycznym. Więźniów wyprowadzono z baraków oznaczonych literą K, J, L, H (osadzonych w celach H1 i H2 wcześniej wymordowano). Zgromadzono ich przed barakiem administracyjnym, gdzie dokonano szczegółowego sprawdzenia stanu osobowego. W tym czasie załoga obozowa dokonała przeglądu cel. Andrzej Brajer, więzień Żabikowa, ocalony i uratowany w dniu likwidacji obozu, na zdjęciu widoczny z polską sanitariuszką Katarzyną Gryczką. Fot. Władysław Kinitz, 1945 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w ŻabikowieZe wspomnień Jeana Majerusa, byłego więźnia, na temat likwidacji obozu i ewakuacji kolejowej więźniów z Żabikowa do KL Sachsenhausen w styczniu 1945 r. Pierwszy transport opuszcza obóz około drugiej w nocy. Szybko musimy jeszcze załadować bagaż, zniszczyć instalacje obozowe. Później dostajemy rozkaz: wszyscy na powrót do baraku! Niemieccy więźniowie pozostają w odwszawialni! Co teraz będzie […] Nagle podchodzi Roger i przekazuje informację o rozpoczęciu likwidacji obozu. Wypadamy na zewnątrz. Na pierwszy rzut oka nie zauważamy niczego szczególnego; chwilę później na placu przed barakiem „zwolnień i przyjęć” widzimy ognisko, wokół którego siedzi w kucki około 20 więźniów. Zaczynają nucić jakąś smutną pieśń. Są to słabi i chorzy Polacy z baraku chorych H1. SS-mani starają się ich uciszyć: na próżno, pieśń staje się coraz głośniejsza i za chwilę rozlega się nad całym obozem. Zauważamy, że od czasu do czasu podnosi się jeden więzień, aby zniknąć w celi i nie pojawić się więcej. […] kolejno jeden po drugim, więźniowie udają się w ostatnią drogę […]. Głuchy odgłos strzału z pistoletu ledwo do nas dochodzi […]”.Relacja byłej więźniarki Zofii Skirmunt-Młokosiewicz na temat ewakuacji obozu z Żabikowa do Sachsenhausen[3]   Wreszcie drzwi zostały otwarte i na rozkaz wachmanki zaczęłyśmy opuszczać nasz barak. Głęboka noc, lecz cały obóz oświetlony był pożarem, palił się barak po prawej stronie, barak w którym znajdowali się dezerterzy niemieccy. Milczący tłum więźniów ustawiony w szeregach przy bramie trwał w bezruchu, czekał na otwarcie jej. Szeptano po cichu wiadomość o wymordowaniu izby chorych, o wykończeniu po krótkiej walce z gestapo dezerterów niemieckich. Nie chciałyśmy dać wiary tej strasznej wiadomości. Pochód rozpoczynały kobiety z Arbeitskolumny, nasza D5 w liczbie około 50 kobiet, potem szli mężczyźni również z Arbeitskolumny. Mijaliśmy uśpione domy w Żabikowie pozostawiając w tyle łunę obozu. Gdy doszliśmy do szosy górczyńskiej, długi wąż więźniów otoczony strażami z bronią rozciągał się przynajmniej na kilometr.    Więźniowie zamordowani w dniu likwidacji obozuStanisław Jakubiak, osadzony w Żabikowie od 23.11.1944 r., nr 20 350, na początku stycznia 1945 r. zachorował, umieszczony w izbie chorych, gdzie przebywał do ewakuacji, prawdopodobnie zabity i spalony na terenie obozu Zbigniew Kasztelan, żołnierz AK, lekarz, więzień Żabikowa, osadzony w baraku H, skazany na śmierć 5.01.1945 r., rozstrzelany w dniu likwidacji obozu Wiktor Halfar, członek Polski Niepodległej i Armii Krajowej, rozstrzelany podczas ewakuacji obozu w Żabikowie 20.01.1945 r. Leon Ferlas, więzień Żabikowa, zginął wraz z innymi więźniami umieszczonymi w izbie chorychStefan Zawielak, więzień Żabikowa od 26.07.1944 r., rozstrzelany w nocy z 19 na 20.01.1945 r. Stanisław Olenderek, zginął podczas likwidacji obozu żabikowskiego Kazimierz Młokosiewicz, aresztowany dwukrotnie wraz z żoną i córkami w związku z działalnością syna Jerzego. Więzień Żabikowa od 14.07.1944 r. oraz 11.11.1944 r., nr obozowy 17 435 i 20 075. Zastrzelony w czasie ewakuacji, tuż za bramą obozu Jan Lechert, więzień Żabikowa od 27.07.1944 r., nr obozowy 17768, w dniu 5.01.1945 r. skazany na śmierć, osadzony w tzw. Bunkrze, w czasie ewakuacji prawdopodobnie rozstrzelanyMichał Marianowski, członek Kompanii Obrony Narodowej, więzień Żabikowa od 5.09.1944 r., nr obozowy 18 679, skazany na śmierć i prawdopodobnie rozstrzelany 20.01.1945 r. Alojzy Mrozek, żołnierz AK, więzień Żabikowa od 6.01.1945 r., nr 21 323, osadzony w baraku L, zginął w nieznanych okolicznościach w przededniu ewakuacji Mieczysław Zakrzewski, członek konspiracji, podoficer zawodowy, jego zwłoki zostały spalone w obozie podczas ewakuacji[1] Archiwum Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie, sygn. L/383. [2] Jan Dachtera był „starszym celi” – do jego obowiązków należały sprawy porządkowe i organizacyjne w podległej celi, np. stałe meldowanie (codziennie rano i wieczorem) o stanie liczebnym więźniów aktualnie w niej przebywających.  [3] AMMŻ, sygn. L/360.

Egzekucje więźniów obozu w Żabikowie w styczniu 1945 r.

W styczniu 1945 r., w obliczu zbliżającej się ofensywy wiślańsko-odrzańskiej Armii Czerwonej, dokonano egzekucji, w tym na żołnierzach Armii Krajowej Okręgu Poznań. W dniu 5 stycznia 1945 r. około godz. 8.30 rozstrzelano pięć nieznanych kobiet, przypuszczalnie łączniczek radzieckiego zwiadu. Zwłoki tego samego dnia dostarczono do krematorium w Poznaniu.W dniu 5 stycznia 1945 r. na cmentarzu parafialnym w Żabikowie rozstrzelany został: ppor. Stanisław Brzóska (ps. „Sokół”, „Biały”), członek Narodowej Organizacji Wojskowej i Armii Krajowejppor. Stanisław Brzóska (ps. „Sokół”, „Biały”), członek Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW), AKW dniu 8 stycznia 1945 r. w egzekucji na terenie obozu rozstrzelany został: ppor. Ignacy Wachowicz (ps. „Wach”), oficer sztabu Inspektoratu Rejonowego AK Leszno. Pochowano go na cmentarzu w Żabikowie. ppor. Ignacy Wachowicz (ps. „Wach”), oficer sztabu Inspektoratu Rejonowego AK Leszno. Pochowano go na cmentarzu w Żabikowie  W dniu 9 stycznia 1945 r. na cmentarzu parafialnym w Żabikowie rozstrzelano 18 żołnierzy AK z inspektoratów rejonowych Leszno i Środa Wielkopolska, m.in zginęli: por. Antoni Filipowski (ps. „Filip”), zastępca inspektora rejonowego w Lesznie;  ppor. Maksymilian Lewandowski (ps. „Maks”), szef sztabu w Obwodzie AK Leszno. por. Antoni Filipowski (ps. „Filip”), zastępca inspektora rejonowego w Lesznie ppor. Maksymilian Lewandowski (ps. „Maks”), szef sztabu w Obwodzie AK LesznoW dniu 12 stycznia 1945 r. na cmentarzu parafialnym w Żabikowie rozstrzelano 12 członków AK, głównie z Inspektoratu Rejonowego Leszno, m.in. zginął: chor. Feliks Hołdys (ps. „Różyczka”), oficer organizacyjny AK w Środzie Wielkopolskiej. Zwłoki pochowano w zbiorowej mogile.W dniu 17 stycznia 1945 r., około godziny 16.00 zostali rozstrzelani: st. sierż. Stanisław Napierała (pseudonim „Ryś”), łącznik kolejowy Polski Niepodległej i AK Okręg Poznań; plut. chor. Anatol Runowski (ps. „Bohun”), członek PN/AK Poznań;  por. Bolesław Zieliński (ps. „Iwar”), oficer wywiadu AK; ppor. Kazimierz Taczanowski (ps. „Jerzy”), członek PN/AK Poznań; Jan Gerard, członek PN/AK Poznań; plut. Marian Madajewski (ps. „Janusz”), członek PN/AK Poznań; pchor. Lech Palinkiewicz (ps. Ekspedyt”), łącznik z Inspektoratu Rejonowego Środa Wielkopolska; sierż. Szczepan Rybak (ps. „Jeż”), organizator placówki zrzutowej „Proso” w Inspektoracie Rejonowym AK Środa Wielkopolska.    Zwłoki w dniu 20 stycznia 1945 r. spalono w baraku zwolnień i przyjęć (niem. Abgangszelle).st. sierż. Stanisław Napierała (pseudonim „Ryś”), łącznik kolejowy Polski Niepodległej i AK Okręg Poznań plut. chor. Anatol Runowski (ps. „Bohun”), członek PN/AK Poznańppor. Kazimierz Taczanowski (ps. „Jerzy”), członek PN/AK Poznań plut. Marian Madajewski (ps. „Janusz”), członek PN/AK Poznańpchor. Lech Palinkiewicz (ps. „Ekspedyt”), łącznik z Inspektoratu Rejonowego Środa Wielkopolska sierż. Szczepan Rybak (ps. „Jeż”), organizator placówki zrzutowej „Proso” w Inspektoracie Rejonowym AK Środa Wielkopolska

Wymordowanie ostatnich więźniów obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem

W tym samym czasie zgładzono ostatnich więźniów w obozie Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Pierwszy na ziemiach okupowanej Polski niemiecki obóz zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem rozpoczął swoje funkcjonowanie 8 grudnia 1941 r. Złożone z członków SS oraz funkcjonariuszy niemieckiej żandarmerii SS-Sonderkommando Kulmhof dokonało w latach 1941‒1944 eksterminacji ludności żydowskiej z gett w Kraju Warty. Od stycznia 1942 r. przywożono do Kulmhof także Romów, osadzonych w wydzielonym obozie znajdującym się na terenie getta w Łodzi (Ziegeunerlager) oraz Żydów z łódzkiego getta, wśród których znajdowali się także Żydzi z Niemiec, Czech, Austrii i Luksemburga. Eksterminacja dokonywana była w specjalnych samochodach-komorach gazowych. Ciała ofiar wywożono do oddalonego o 4 km od Chełmna lasu rzuchowskiego, w którym zwłoki wrzucano do dołów wykopanych przez żydowskich więźniów. Od lipca 1942 r. Niemcy – ze względu na groźbę wybuchu epidemii – zdecydowali się na palenie ciał w polowych krematoriach.  11 kwietnia 1943 r. nastąpiła przerwa w funkcjonowaniu obozu zagłady Kulmhof, lecz wznowił on działalność wiosną 1944 r. w związku z podjętą przez władze hitlerowskie decyzją o ostatecznej likwidacji getta w Łodzi. W tym okresie przybyło 10 transportów Żydów łódzkich, których mordowano sukcesywnie w lesie rzuchowskim i tam palono ich ciała. 14 lipca przybył ostatni transport z getta łódzkiego, kończący akcję eksterminacyjną w Chełmnie. Na miejscu pozostała część załogi SS-Sonderkommando Kulmhof oraz grupa około 47 Żydów, których zamknięto w spichlerzu mieszczącego się obok zburzonego pałacu w Chełmnie.Spalone wnętrze spichlerza, w którym Niemcy spalili w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. ostatnich żydowskich więźniów obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem, 1945 r. Ze zbiorów Muzeum byłego niemieckiego Obozu Zagłady Kulmhof w Chełmnie nad NeremW nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r., w obliczu zbliżania się armii radzieckiej, przystąpiono do ostatecznej likwidacji pozostałości po dawnym obozie zagłady Kulmhof i wymordowania przebywających w spichlerzu Żydów. Wykazujący się szczególnym okrucieństwem wobec przywożonych do Kulmhof Żydów SS-Hauptscharführer Willi Lenz rozpoczął wyprowadzanie piątkami Żydów ze spichlerza, których następnie mordowano strzałem w tył głowy. Pozostali w spichlerzu Żydzi postanowili się zbuntować. Gdy Lenz wraz z żandarmem o nazwisku Haase weszli do środka, by wyprowadzić kolejną piątkę, więźniowie żydowscy rzucili się na nich i rozbroili. Haase został zastrzelony, Lenz miał zostać powieszony przez zbuntowanych Żydów, którzy z wcześniej zabranej im broni oddali strzały w kierunku czekających na zewnątrz członków SS‑Sonderkommando Kulmhof. Niemcy, w odpowiedzi na spontaniczny bunt, postanowili podpalić budynek spichlerza wraz z przebywającymi tam Żydami, a następnie otworzyli ogień do wszystkich, którzy próbowali ratować się ucieczką. Zagładę ostatnich więźniów Kulmhof przeżyło tylko dwóch: Szymon Srebrnik i Mordechaj Żurawski, którzy po zakończeniu wojny zeznawali w śledztwie dotyczącym ludobójstwa w Chełmnie nad Nerem.

Likwidacja więzienia Radogoszcz w Łodzi

Po wkroczeniu żołnierzy Armii Czerwonej na ziemie polskie, 20 lipca 1944 r. wyższy dowódca SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie (Der Höhere SS und Polizeiführer), SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe wydał rozkaz wywózki wszystkich osadzonych w obozach i więzieniach policji bezpieczeństwa w miastach, do których zbliżały się wojska radzieckie. W tym samym dokumencie zawarta została instrukcja, w której zaznaczono, że w przypadku niemożliwości wywózki, należy wymordować osadzonych oraz spalić ich ciała lub wysadzić wraz z budynkiem więziennym. Dotychczas nie udało się ustalić, czy taki rozkaz wydano w odniesieniu do Kraju Warty. Jednak ewakuacji niemieckiej ludności cywilnej oraz niemieckich urzędów z tego obszaru towarzyszyła także likwidacja wszystkich hitlerowskich więzień i obozów. Więźniów ewakuowano w kierunku Niemiec, lecz w niektórych miejscach, jak np. w więzieniu Radogoszcz w Łodzi, wymordowano prawie wszystkich osadzonych. Rozszerzone Więzienie Policyjne Radogoszcz (Erweitertes Polizeigefängnis Radegast) w Łodzi, funkcjonujące w dawnej fabryce Samuela Abbego, było miejscem osadzenia przez niemieckie władze policyjne mieszkańców Łodzi oraz ludności z powiatów łódzkiego, brzezińskiego, łaskiego i wieluńskiego. 1 lipca 1940 r. fabrykę Abbego wyznaczono na więzienie podległe łódzkiemu Prezydium Policji (Polizeipräsidium). Komendantem więzienia został porucznik policji (Revierleutnant) Walter Pelzhausen. W marcu 1943 r. więzienie na Radogoszczy połączono z obozem karnym, znajdującym się w łódzkiej dzielnicy Sikawa i odtąd nosiło urzędową nazwę Erweitertes Polizeigefängnis und Arbeitserziehungslager (Rozszerzone Więzienie Policyjne i Wychowawczy Obóz Pracy). Na radogoskie więzienie składał się trzypiętrowy budynek fabryczny, w którym osadzeni zostali więźniowie, duża hala pełniąca funkcje gospodarcze, kompleks zabudowań gospodarczych oraz dwupiętrowy pałacyk, w którym urzędowała załoga więzienia. Wśród więźniów Radogoszczy znajdowały się osoby oskarżone o złamanie niemieckiego prawa dotyczącego ludności polskiej, uciekinierzy z robót przymusowych, Polacy oskarżeni o próbę nielegalnego przekroczenia granicy pomiędzy Krajem Warty a Generalnym Gubernatorstwem, osoby przywiezione z ulicznych łapanek oraz więźniowie polityczni. Więźniów wysyłano do więzień w Sieradzu, Łęczycy i Wieluniu, do obozu karnego w Ostrowie Wielkopolskim oraz do obozów koncentracyjnych Dachau, Auschwitz, Gross-Rosen oraz Mauthausen-Gusen.Spalony budynek Rozszerzonego Więzienia Policyjnego Radogoszcz (Erweitertes Polizeigefängnis Radegast) w Łodzi, w którym w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. Niemcy dokonali masakry więźniów, 1945 r. Ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, Oddział Martyrologii RadogoszczW nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r., w związku ze zbliżaniem się armii radzieckiej do Łodzi, Niemcy przystąpili do likwidacji więzienia. Według relacji świadków straż więzienną wspierały posiłki sprowadzone z zewnątrz. Po północy oddziały niemieckie wtargnęły do cel znajdujących się na parterze trzypiętrowego budynku i wymordowały znajdujących się w nich więźniów, m.in. funkcyjnych i chorych, za pomocą bagnetów i pistoletów. Potem na trzecim piętrze ogłoszono zbiórkę więźniów i nakazano im wyjść piątkami na dziedziniec więzienia, a następnie otworzono do nich ogień z karabinów maszynowych. Reszta więźniów uciekła z powrotem, wówczas Niemcy wkroczyli na sale znajdujące się na pierwszym oraz drugim piętrze i dokonali masakry więźniów. Przebywający na trzecim piętrze więźniowie podjęli walkę w swojej obronie. Niemcy uciekli z budynku, który następnie podpalili. Cały budynek zajął się ogniem. Więźniowie próbowali uciekać na dach i przeskakiwać na dachy sąsiednich budynków lub na tyły więzienia. Podczas ucieczki ginęli od kul strzelających do nich Niemców. Strzelano także do tych, którzy próbowali podejść do okien, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Niektórzy schronili się w  pustej strażnicy, gdzie zostali następnie obrzuceni granatami. Kilku uratowało się, wskakując do rezerwuaru z wodą znajdującego się na trzecim piętrze. Akcja oddziałów niemieckich w więzieniu na Radogoszczy trwała przez cały dzień 18 stycznia 1945 r. Następnego dnia do Łodzi wkroczyły oddziały radzieckie.  Spośród 1500 więźniów znajdujących w dniu likwidacji w więzieniu na Radogoszczy, masakrę przeżyło 30 więźniów. 28 lutego 1945 r. na pobliskim cmentarzu św. Rocha pochowano w dwóch mogiłach zbiorowych szczątki zamordowanych więźniów. Komendant więzienia Walter Pelzhausen stanął przed polskim sądem w Łodzi we wrześniu 1947 r. i został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 1 marca 1948 r.

Likwidacja obozu START

WYSTAWA ONLINE Likwidacja obozu karno‑śledczego w Żabikowie i ewakuacja więźniów do KL Sachsenhausen w styczniu 1945 r.Zapraszamy!Autorzy scenariusza, autorzy tekstu: Renata Wełniak, Jacek Nawrocik Wybór archiwaliów: Renata Wełniak, Jacek Nawrocik Konsultacja naukowa i merytoryczna: dr Anna Ziółkowska Redakcja językowa: Janina Chodera Opracowanie graficzne: Katarzyna Spychał, Krzysztof Spychał Materiały archiwalne, fotografie ze zbiorów: Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi

Paczki

WYSTAWA ONLINE Kontakt ze światem PaczkiZgodnie z wydrukowanymi na karcie pocztowej przepisami, rodziny mogły przynosić paczki do obozu dla swoich krewnych w każdy wtorek w określonych godzinach od 9.00 do 11.00 lub od 14.00 do 16.00 i pozostawiały je w pomieszczeniu do tego przeznaczonym. Następnie natychmiast należało pospiesznie opuścić to miejsce. Zbyt długie przebywanie w okolicy obozu celem ewentualnego kontaktu z osadzonym grozić mogło aresztowaniem i pobiciem ze strony strażników obozowych. Do każdej paczki adresowanej imiennie należało dołączyć spis zawartości przedmiotów, sporządzony odręcznie ołówkiem zwykłym lub kopiowym. Widok na teren obozu, w tle widoczny budynek, w którym mieścił się punkt przyjmowania paczek. Zdjęcie wykonane zaraz po likwidacji obozu przez Stefana Paszaka z okna budynku przy ul. Niezłomnych 1, marzec 1945 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie„Głód panował w celi straszny. Pierwsze paczki żywnościowe zostały natychmiast zjedzone. Z tymi, którzy ich nie otrzymali, dzielono się. W efekcie połowa celi rozchorowała się z przejedzenia, ja również. Prawie każdy z nas otrzymał w paczkach czosnek i cebulę. Pomimo iż o cebulę nie pisałem, z wielką radością znalazłem w mojej paczce sporą torebkę cebuli i czosnku. Widać w Poznaniu wiedziano co potrzeba więźniom Fortu VII”. Kazimierz Cichoński, Przez forteczną katorgę i poznańskie więzienie [w:] Pamiętniki ocalonych. Wspomnienia więźniów hitlerowskich miejsc kaźni w Wielkopolsce, oprac. Wojciech Jamroziak, Marian Olszewski, Poznań 1983, s. 118.W paczce można było przynieść: żywność, bieliznę, lekarstwa, warzywa i owoce, środki higieny osobistej. Zakazane było przekazywanie alkoholu, papierosów oraz zdjęć. Każda paczka po dostarczeniu do obozu podlegała drobiazgowej kontroli. Zdarzało się, że po takim przeglądzie osadzony otrzymywał przesyłkę w formie szczątkowej – okradzioną przez załogę obozową. Franciszek Kaczmarek, więzień Fortu VII tak to wspominał: „Po odbiór paczek żywnościowych chodzono w towarzystwie strażnika pod główną bramę wjazdową. Odbywało się to w wyznaczonych dniach i godzinach. Paczki zabierano do kontroli. Podczas tego sprawdzania wykradano z nich takie produkty, jak: chleb, masło, smalec czy mięso, a więźniowie otrzymywali tylko gotowane, nie obrane ziemniaki”[1]. Zdarzało się, że z produktów stanowiących zawartość paczek żywnościowych przyrządzano więźniom posiłek, który rozdzielano w porze obiadowej.Zawieszki załączane do paczek z opisem ich zawartości. Obozy w Żabikowie i w Forcie VII miały ujednolicone przepisy dotyczące dostarczania paczek przez rodziny. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w ŻabikowiePaczki żywnościowe, ograbione z żywności, odbierałyśmy co tydzień – przeważnie we wtorki. Niemcy wymagali, aby do każdej była dołączona kartka z danymi personalnymi więźnia. Była to dla nas dodatkowa informacja o najbliższych. Studiowałyśmy charakter pisma, po którym się orientowałyśmy, kto paczkę wysłał. A więc żył! Próbowałyśmy też poinformować rodziny – przez osoby godne zaufania wychodzące na wolność (co zdarzało się niezwykle rzadko) – że żywność do nas nie dociera i że należy nam przysłać tylko stare, zniszczone rzeczy, bo dobrych nam nie oddają. Aleksandra Bielerzewska, Przetrwanie było naszą życiową dewizą, [w:] Pamiętniki ocalonych. Wspomnienia więźniów hitlerowskich miejsc kaźni w Wielkopolsce, oprac. Wojciech Jamroziak, Marian Olszewski, Poznań 1983, s. 63.[1] Franciszek Kaczmarek, Z fortowych przejść, [w:] Pamiętniki ocalonych. Wspomnienia więźniów hitlerowskich miejsc kaźni w Wielkopolsce, Wojciech Jamroziak, Marian Olszewski, Poznań 1983, s. 166–167.

Wiadomości od rodzin

WYSTAWA ONLINE Kontakt ze światem Korespondencja z obozu karno-śledczego w Żabikowie Korespondencja Fort VII Fort VII i Żabikowo – wspólny okres Wysyłanie korespondencji Poczta niemiecka Wiadomości od rodzinWiadomości od rodzin Karty pocztowe mogły być wysyłane tylko na jeden adres korespondencyjny wskazany przez więźnia. Z całą pewnością otrzymanie karty było zawsze dla rodziny więźnia dużym przeżyciem. Nowo przybyli więźniowie do obozu w Żabikowie na wysłanie wiadomości do rodziny musieli czekać kilka dni. Prawa do pisania korespondencji nie mieli osadzeni w obozie obywatele byłego Związku Radzieckiego. Rodzina mogła przesłać wiadomości więźniowi w formie listu z kopertą lub na karcie pocztowej, będącej w normalnym obiegu pocztowym, na adres jaki widniał w korespondencji z obozu. Korespondencja od krewnych również podlegała skrupulatnej kontroli cenzorskiej. Jakakolwiek informacja od bliskich była dla więźnia ogromną radością i podnosiła go na duchu podtrzymując w nim wiarę w odzyskanie wolności.  List od matki przesłany do Benigny Gallas osadzonej w obozie z datą 14.10.1944 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w ŻabikowieMoja droga Zbisiu! Dziękujemy za otrzymaną od Ciebie miłą kartkę z dnia 9.4.44 r. Bardzo nas ona ucieszyła. Pragnę Cię poinformować, że od 1.4.44 r. znów na stałe przebywam w Poznaniu i mieszkam w naszym starym mieszkaniu. Pracuję w biurze fabryki zbrojeniowej, która znajduje się w okolicy, gdzie mieszka kochana przez Franza Irene. Nie martwię się o Franza, ponieważ od czasu do czasu bywa on u swojej Irene i czuje się dobrze. We wtorek 25.4.44 r. nadaliśmy dla Ciebie paczkę z następującą zawartością: 1 sukienka z wistry, czarne letnie drewniaki, 1 para pończoch, mydło, proszek i wszystko inne, o co prosiłaś. Bardzo się cieszymy z Twojego stanu zdrowia. Przez ten czas nic się u nas nie zmieniło. Na koniec życzymy ci wszystkiego dobrego, kochana Siostro, i przesyłamy ci wiele serdecznych pozdrowień i pocałunków.Twoja kochająca Cię siostra Kazia i brat Franz.Szczególne pozdrowienia od Irene, jej rodziców, Heli, wszystkich przyjaciół z Twojego biura, krewnych i znajomych. Gorące pozdrowienia dla Marysi. Krajna KazimieraPoznań-DębiecLudolfstrasse 30 List przesłany Zbisławie Krajnie, osadzonej w obozie w Żabikowie, przez siostrę Kazimierę, ok. kwiecień 1944 r. Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w Żabikowie  

Poczta niemiecka

WYSTAWA ONLINE Kontakt ze światem Korespondencja z obozu karno-śledczego w Żabikowie Korespondencja Fort VII Fort VII i Żabikowo – wspólny okres Wysyłanie korespondencji Poczta niemiecka Wiadomości od rodzinPoczta niemiecka Po skontrolowaniu listu cenzor – jeśli nie miał zastrzeżeń do zawartych w nim treści – odciskał stempel Geprüft (poddano kontroli) lub Zensiert (ocenzurowane). Na niektórych kartach widnieje także stempel Kontrolliert (skontrolowany) lub Nachgebühr (dodatkowa opłata). Dodatkowo cenzor stawiał swoją parafkę w części adresowej. Po wykonaniu tych czynności karty pocztowe przewożono do właściwego urzędu pocztowego w Poznaniu. Zarówno na kartach przeznaczonych dla Fortu VII, jak i Żabikowa, wydrukowane były numery urzędów pocztowych, które często nie pokrywały się z tymi, jakie widniały na okrągłym stemplu, przystawianym przez urzędnika na poczcie. W przypadku kart wysyłanych z Fortu VII wydrukowany był urząd pocztowy nr 15, mieszczący się przy obecnej ulicy Dąbrowskiego (podczas okupacji: Saarlanderstrasse), zaś na pieczątce bardzo często widniała poczta nr 9 przy obecnej ul. Głogowskiej (podczas okupacji: Glogauerstrasse). Na kartach z Żabikowa umieszczony był urząd pocztowy nr 2 mieszczący się przy obecnej ul. Zachodniej (podczas okupacji: Westweg), ale na okrągłych pieczątkach widniała także wyżej wymieniona poczta nr 9 oraz główny urząd pocztowy nr 1 mieszczący się przy obecnej ul. 23 lutego (podczas okupacji: Poststrasse). Na karcie pocztowej, obok okrągłego stempla, bardzo często widniała prostokątna pieczątka okolicznościowa, mająca najczęściej charakter propagandowy. Przykładem takiej pieczątki jest m.in. ta z wizerunkiem Zamku Cesarskiego w Poznaniu i napisem: Posen. Brücke und Bastion zwischen Reich und Osten (Poznań. Most i bastion między Rzeszą a Wschodem).Rejony i kody poczty niemieckiejDrukowana niemiecka informacja zawierająca numery okręgów pocztowych w Trzeciej Rzeszy. Poczta niemiecka w Kraju Warty oznaczona była numerem 6.  Ze zbiorów Muzeum Martyrologicznego w ŻabikowieStempleWybrane przykłady stempli cenzury obozowejOkrągłe stemple umieszczane na kartach, z numerami urzędów pocztowychWybrane przykłady pieczątek okolicznościowych umieszczanych na kartach pocztowych, często zawierające treści propagandowe